Muzyka w polskich filmach roku 2011

W roku 2011 swoją premierę kinową miało łącznie 38 polskich filmów, w tym dwa dokumenty (choć wiele z nich wyprodukowano w roku 2010). Był to świetny czas dla polskiego kina zarówno komercyjnie – kilka filmów rodzimych zdobyło szczyty box office’u (ponad milion widzów przyciągnęły Listy do M., Och, Karol 2, Bitwa warszawska 1920), jak i artystycznie − kilka innych zostało zgodnie uznanych przez krytykę polską i międzynarodową za wybitne (koprodukcje Droga na drugą stronę oraz Młyn i krzyż; debiuty Sala samobójców, Daas i Ki; mocne drugie filmy Wymyk i Erratum).

Mówimy jednak o muzyce, a jak wiadomo, „dobra muzyka filmowa to taka, której nie słychać”. I faktycznie, przygotowując ten tekst zorientowałem się ze zgrozą, iż wielu ścieżek dźwiękowych nie pamiętam i musiałem wrócić do źródeł; pomocne okazywało się też słuchanie samych płyt, bez oglądania obrazu. Warto uwzględnić dwie najważniejsze nagrody za muzykę: marcowe Orły (2012, bo przyznawane za poprzedni rok) i majowe Lwy festiwalu w Gdyni (2012). Pierwszą otrzymał weteran Michał Lorenc za Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł (reż. Antoni Krauze), drugą nowicjusz Piotr Dziubek za polsko-rumuńską Drogę na drugą stronę (reż. Anca Damian).

Aż trzy filmy umuzycznił w tym roku Michał Lorenc, specjalista w branży − oprócz wyżej wspomnianego także W imieniu diabła (reż. Barbara Sass) i Jan Paweł II. Szukałem Was… (reż. Tomasz Szmidt). To jednak w Czarnym czwartku… najlepiej widać maestrię kompozytora − oscylowanie między symfoniczną orkiestrą a własnym zespołem kameralno-folkowym (Des Orient), świetny warsztat (kontrapunktyczne ścieżki, praca przetworzeniowa, orkiestracyjne cymesy w postaci cymbałów czy klarnetu basowego). Nawet jeśli czasem Lorenc ociera się o patos, dość zrozumiały w kontekście tego zaangażowanego filmu rekonstruującego okoliczności Grudnia 1970, to współczesnego rysu dodaje tytułowa ballada w ognistej interpretacji Kazika. Od patosu nie stronił też zmarły niedawno bard „Solidarności” Przemysław Gintrowski w Trzech minutach. 21:37 (reż. Maciej Ślesicki) o zjednoczeniu rodaków po śmierci papieża.

Wszechobecny jeszcze niedawno Krzesimir Dębski zaangażowany był w zeszłym roku tylko przy dwóch filmach, ale za to kasowych: Bitwa warszawska 1920 (reż. Jerzy Hoffman) oraz Pokaż kotku, co masz w środku (reż. Sławomir Kryński). W pierwszym dominują oczywiście mniej lub bardziej zadzierżyste marsze z dużym udziałem „trąbotaktów”, ale lżejszego kolorytu dodają bigbandowe aranżacje międzywojennych szlagierów w scenach z udziałem jednej z bohaterek (śpiewająca aktorka Natasza Urbańska). Maciej Zieliński, znany z seriali, akademii oraz stypendium-rezydencji Instytutu Muzyki i Tańca, postawił na rozpoznawalny lejtmotyw i swobodniejszy styl, między popem a jazzem, gdzie do smyczków dołączają sample oraz znane piosenki (Afromental, Natalia Kukulska, Kate Perry). W podobne tony uderza coraz lepiej radzący sobie na rynku Łukasz Targosz, 35-letni absolwent wydziału kompozycji i jazzu katowickiej Akademii Muzycznej – ważnej uczelni dla polskiej muzyki filmowej. Jego muzyka do Listów do M. (reż. Mitja Okorn) i Los Numeros (reż. Ryszard Zatorski) przeznaczona jest na zbliżoną obsadę: fortepian (sam autor), gitara (Jacek Tarkowski), sekcja rytmiczna, kwartet smyczkowy, opcjonalnie instrumenty dęte i chórki. Taki skład, może z większym udziałem partii wokalnych, wyznacza także muzykę Filipa Siejki do Weekendu (reż. Cezary Pazura).

Jeśli już płynnie, jakże typowo dla muzyki filmowej, przeszliśmy do jazzu i popu, to trzeba wspomnieć, że zdarzają się także ścieżki dźwiękowe czystej próby, bez gatunkowych stopów. I tak Leszek Możdżer napisał muzykę do Miliona dolarów (reż. Janusz Kondratiuk) na smyczki, saksofony, gitary i oczywiście fortepian, aranżując także kilka piosenek. Z kolei Tomasz Stańko zagrał ze znanymi jazzmanami (Jose Manuel Alban Juarez, instrumenty perkusyjne, Marek Napiórkowski, gitary, Sławomir Kurkiewicz, kontrabas, Janusz Skowron, instrumenty klawiszowe, Dominik Wania, fortepian, Fender Rhodes) do Małej matury 1947 (reż. Janusz Majewski). Oba przypadki to raczej rezultat przyjaźni z reżyserami niż początek kariery filmowej uznanych improwizatorów, jednak efekt okazuje się nadzwyczaj miły dla ucha. Co innego taki wyjadacz jak Zygmunt Konieczny, twórca dość jednak przewidywalnej muzyki do Nie tego człowieka (reż. Paweł Wendorff) na flet, saksofon, instrumenty klawiszowe, bas i kwartet smyczkowy. Niemal niezauważalna okazała się ścieżka dźwiękowa do Kreta (reż. Rafael Lewandowski), zgodnie z narodowością kompozytora Jérôme’a Raubatiera lekka i francuska niczym z Amelii, mimo ponurego dość wydźwięku filmu o synowsko-ojcowskich rozrachunkach z peerelowską przeszłością. Bardziej awangardowo podszedł do sprawy Olgierd „Olo” Walicki” – zresztą nie miał wyboru, bo Ewa (reż. Adam Sikora i Ingmar Villquist) to tylko z pozoru prosta opowieść o emancypacji kobiety. Stąd dużo śmiałych dysonansów, modulacji i improwizacji na sopran, klarnety, fortepian, perkusję, a także kontrabas, gitarę basową, instrumenty klawiszowe i komputer, które obsługuje autor.


Inne jednak zjawisko zwraca uwagę − oto sporo filmów, także tych wysokobudżetowych, obywa się niemal zupełnie bez specjalnie dla niej pisanej muzyki!

Zastępują ją znane i lubiane piosenki zespołów takich jak: Kombi (Wyjazd integracyjny, reż. Przemysław Angerman), Varius Manx Roberta Jansona (Wojna żeńsko-męska, reż. Łukasz Palkowski), Farba i inne (Świnki, reż. Robert Gliński), czy wreszcie wszystkie hity lat 80. w wykonaniu Perfectu, Maanamu, Lombardu, Turbo, Kaczmarskiego i Trzcińskiego/Brylla/Prońko (Osiemdziesiąt milionów, reż. Waldemar Krzystek). Oczywiście, w pierwszych wymienionych komediach romantycznych daje to dodatkowy efekt zderzenia treści tekstu z akcją na ekranie; w ostatniej nostalgicznej sensacji sprzyja kreowaniu nastroju. Podobną rolę grają szlagiery kabaretowe i patriotyczne w Bitwie warszawskiej 1920 czy szlagiery Warsa i Petersburskiego w Pokaż kotku… Piosenki Krawczyka i Trzcińskiego funkcjonują jako cytaty z epoki i ironiczne odwołanie w zbuntowanym Made in Poland (reż. Przemysław Wojcieszek), wplecione w ostry punk Jakuba Kapsy (gitara, bas, syntezator, perkusja i saksofon). Szczególną rolę zyskują z kolei w pamflecie na prowincjonalność, jakim jest Maraton tańca (reż. Magdalena Łazarkiewicz), gdzie liczne numery Bartosza Dziedzica stylizowane są na parkietowe hity, zaś muzykę autonomiczną skomponował Antoni Komasa-Łazarkiewicz.

Podobne kompilacje żywią się oczywiście także klasyką. W gadanym kinie drogi Baby są jakieś inne (reż. Marek Koterski) znalazło się miejsce tylko dla Preludium c-moll Chopina i piosenki Roberta Friedricha. W Erratum (reż. Marek Lechki) rozbrzmiewają fragmenty Ave Maria Schuberta i Koncertu fortepianowego Es-dur Liszta obok niezwykle dyskretnej muzyki Bartosza Straburzyńskiego i zespołu o apetycznej nazwie Chicken on Pasta z udziałem samego reżysera. Manieryzmu eksperymentalnych Italiani (reż. Łukasz Barczyk) nie jest w stanie uratować nawet Vivaldi. Muzyka klasyczna jako taka odegrała ważną rolę fabularną tylko w jednym filmie roku 2011, Wygranym (reż. Wiesław Saniewski) o święcącym tryumfy młodym pianiście, który rezygnuje z kariery. Z licznymi utworami Chopina (Koncert fortepianowy f-moll, Sonata h-moll, Scherzo b-moll, Walc op. 64 nr 2, Fantazja-Impromptu op. 66, Nokturn op. posth) rywalizują tu, co znamienne, Elvis Presley (trzy piosenki) i… Gienek Loska.

Muzyka w najlepszych filmach tego sezonu nie trzyma się sztywnych podziałów gatunkowych.

Choć Sala samobójców (reż Jan Komasa) zaczyna się od Sobowtóra Schuberta, a kończy Orfeuszem i Eurydyką Glucka, to w środku rozbrzmiewa alternatywna elektronika Michała Jacaszka i innych. Świetnie ilustruje to konflikt między nastoletnim bohaterem zagubionym w świecie wirtualnym a wiecznie zapracowanymi rodzicami aspirującymi do elity. Trudne zadanie stanęło przed Isidorosem Papadakisem, autorem ścieżki dźwiękowej do jednego z najlepszych filmów roku, oryginalnego debiutu Daas (reż. Adeian Panek). Historia XVIII-wiecznego mesjasza lub szarlatana z jednej strony skłania do stylizacji na epokę przełomu baroku i klasycyzmu (flet, obój, klarnet, fortepian i kwintet smyczkowy), a z drugiej – otwiera możliwości oddania walki rozumu i ducha w partiach wokalnych, pełnych intrygujących efektów.

Z kolei w Wymyku (reż. Greg Zgliński) kompozytor Jacek Grudzień, znany z muzyki współczesnej, postawił na przestrzenne, nieco ambientowe brzmienia gitar (także sam reżyser), fortepianu (także sam kompozytor), oraz sekcji rytmicznej i chóru, z pięknym końcowym numerem. Znamienne, że autorstwo rozciąga się w tym wypadku także na muzykę, podobnie jak we wspomnianym Erratum czy Młynie i krzyżu (reż. Lech Majewski), gdzie za ścieżkę dźwiękową odpowiadał sam reżyser wraz z Józefem Skrzekiem. W efekcie dużo tu uduchowionych, archaicznych chórów – w końcu film w niezwykle wyrafinowany sposób ożywia obraz Breughla – ale nie bez anachronicznego fortepianu. Wreszcie szczególnie trudne zadanie stanęło przed kompozytorami do dwóch animacji: wspomnianym Piotrem Dziubkiem z Drogi na drugą stronę oraz Janem Duszyńskim i Jackiem Szymkiewiczem z Jeża Jerzego (reż. Wojciech Wawszczyk, Jakub Tarkowski, Tomasz Leśniak). W pierwszym jest sporo nawiązań do tradycji gatunku, a całość ma nostalgiczno-cyrkowy charakter; w drugim − znacznie więcej trafnych i samoświadomych parodii muzyki młodzieżowej i filmowej.

Ta skrótowa wyliczanka bynajmniej nie wyczerpuje tematu. Aktywnie działają kompozytorzy polscy za granicą: Jan A.P. Kaczmarek (jedyny nasz laureat Oscara w kategorii muzyki filmowej) czy Abel Korzeniowski (coraz większe sukcesy w Hollywood). To właśnie ten pierwszy w roku 2011 powołał do życia w Poznaniu Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki „Transatlantyk”, pionierską imprezę tego typu w kraju. W jej ramach, oprócz szeregu świetnych koncertów (Balanescu Quartet, Atom String Quartet, Orkiestra Rybczyńskiego z muzyką live), odbyły się dwa konkursy dla młodych twórców do lat 35 − kompozycji i improwizacji do zadanych fragmentów. W pierwszym laureatem nagrody Transatlantyk Young Composer (20 000 dolarów!) został Matthijs Kieboom z Holandii, a wśród dziesięciu finalistów znaleźli się Monika Cybulska i Krzysztof Janczak, absolwent muzykologii UW, który zdobył III nagrodę. Z kolei nagroda Instant Composition Contest (10 000 dolarów) powędrowała do Dawida Rudnickiego, absolwenta AM w Katowicach. Poznański Transatlantyk odbył się w roku 2012 ponownie i w ten sposób wraz z krakowskim Festiwalem Muzyki Filmowej oraz warszawsko-wrocławskim Świętem Kina Niemego społem przyczyniają się do tego, by muzykę filmową jednak było słychać…

Jan Topolski Muzyka filmowa,
w: Muzyka polska 2011. Raport roczny, Warszawa 2013

Kategorie

Edukacja muzyczna Muzyka klasyczna